Choć 8 lat rządów poprzedniej władzy minęło pod hasłami reform sądownictwa, to pozostaje eufemistycznie stwierdzić, że były one nieudane. Proces sądowy zamiast przyspieszyć, zwolnił, zamiast uproszczenia procedur wprowadzano kolejne formalizmy, a w procesie karnym podnoszono kary i zwiększano uprawnienia prokuratorów doprowadzając jedne i drugie niekiedy do absurdu. Oczywiście nie było wtedy i zapewne nie będzie teraz nowych reform ze starymi kadrami. Jednak reforma sądownictwa wymaga nie tyle zmian kadrowych, co zmian systemowych. W obecnym systemie wymiana kadr nie zmieni w zasadzie niczego, a uściślając nie zmieni niczego z perspektywy obywatela – klienta wymiaru sprawiedliwości.
Spis treści
1. Informatyzacja i automatyzacja procesów.
Sądy powszechne od strony organizacji procesów nadal tkwią najdalej w końcu lat dziewięćdziesiątych. Proces odbywa się w zasadzie wyłącznie papierowo. Wprowadzony Portal Informacyjny umożliwia jedynie jednostronną komunikację na linii sąd – pełnomocnik. Profesjonalny Pełnomocnik (nie mówiąc o stronie działającej samodzielnie) nie ma możliwości złożenia do akt sprawy pisma w formie elektronicznej. Pominę tutaj kwestię dysfunkcjonalności Portalu, o innych „aplikacjach” autorstwa Ministerstwa Sprawiedliwości nie wspominając. Obecnie funkcjonujące narzędzia informatyczne, poza tym, że są całkowicie nieprzemyślane pod kątem ich użytkowania, to wspomagają sądy jedynie na poszczególnych odcinkach i to w dodatku wybiórczo.
Sądom potrzebny jest system, który będzie kompleksowo wspomagał w zarządzaniu „całym procesem” – będzie służył obustronnej komunikacji ze stronami, wspomagał w organizacji rozpraw, automatycznie wysyłał wezwania i inna powielającą się korespondencję.
2. Centralizacja sądownictwa.
Sąd to nie piekarnia i wcale nie musi być pod domem. Postulat sądu w każdej gminie to populizm. W XXI wieku, w Europie ludzie są na tyle mobilni, że pokonanie nawet 50 kilometrów raczej dla nikogo w poważnej życiowo sprawie nie będzie stanowiło problemu. Korzyści? Większe jednostki lepiej sprzyjają specjalizacji. Sensu nabiera losowanie składów sędziowskich – losowy przydział spraw w wydziale w którym orzeka dwóch sędziów jest pozbawione większego sensu. Z kolei istnienie sądów składających się z 4 sędziów, a funkcjonujących w budynkach współdzielonych z prokuraturą, składającą się z 3 prokuratorów, raczej nie sprzyja transparentności procesu. Trzeba być wyjątkowo naiwnym aby sądzić, że sędziowie i prokuratorzy przez lata pracy w tym samym budynku wcale się nie znają i poza salą sądową o sprawach nie rozmawiają. Jeżeli dodamy do tego specyfikę małych miasteczek, w których wszyscy wszystkich znają, to istnienie takich sądów podważa wiarygodność wymiaru sprawiedliwości.
3. Specjalizacje.
Żyjemy w czasach w których Świat się wyspecjalizował. Rozwój w każdej dziedzinie życia spowodował, że człowiek współczesny nie jest w stanie znać się na wszystkim. Dotychczas obowiązujący podział sądów na wydziały: cywilny, karny, rodzinny, pracy, gospodarczy i ksiąg wieczystych jest co najmniej niewystarczający. Wydziały cywilne wymagają profesjonalizacji co najmniej w zakresie spraw dotyczących rynku finansowego, sporów na gruncie robót budowlanych, sporów powstałych na tle błędów medycznych i jeszcze kilka innych. Nie ma możliwości, aby ten sam sędzia wydał mądry i dobry wyrok najpierw w sprawie o kredyt frankowy, później w sporze pomiędzy inwestorem, generalnym wykonawcą a projektantem o wady budowli, by na końcu rozstrzygnąć o odpowiedzialności placówki służby zdrowia za komplikacje przy zabiegu medycznym.
Specjalizacja powinna objąć również sądy karne. W szczególności w zakresie spraw karnych gospodarczych, w których sędziom – niekiedy dramatycznie – brakuje wiedzy. Nie ma możliwości, aby sędzia wydał sprawiedliwy wyrok najpierw w sprawie spowodowania wypadku komunikacyjnego, później w sprawie o zabójstwo, a na końcu rozstrzygnął o odpowiedzialności uczestników karuzeli VATowskiej w sprawie liczącej setki tomów akt.
4. Ograniczenie ilości spraw kierowanych do sądów.
W zasadzie to nie jeden postulat, a kilka pod jednym hasłem. Nie będzie lepszego sądownictwa w sytuacji gdy jeden sędzia ma do rozstrzygnięcia 500 spraw. Jest to ilość przekraczająca możliwości ludzkiej percepcji i choćby nie wiadomo jak człowiek był mądry i pracowity, to nie jest w stanie choćby pobieżnie zapoznać się, przeanalizować i wyciągnąć wnioski w tak wielkiej ilości informacji. Ilość spraw do rozstrzygnięcia przez jednego sędziego zależy wyłącznie od ilości sędziów i ilości spraw. Ponieważ zwiększenie ilości sędziów jest możliwe jedynie w średnim i długim terminie oraz wiąże się z rozwojem infrastruktury jak chociażby pomieszczeń do pracy, to zmniejszeni ilości spraw jest w kilku aspektach możliwe.
Niezrozumiałe pozostaje dla mnie dlaczego rozwód możliwy jest wyłącznie w drodze wyroku i to wydanego przez sąd okręgowy zajmujący się z natury rzeczy sprawami poważnego kalibru. O ile jeszcze 50 lat temu rozwód był wydarzeniem, o którym było głośno w bliższym i dalszym otoczeniu zainteresowanych, o tyle dziś bardzo spowszedniał. Skoro więc dwoje dorosłych ludzi postanowiło zakończyć swój związek i ustaliło między sobą wszystkie warunki jego zakończenia, to dlaczego nie mogą tego uczynić poprzez złożenie oświadczeń woli u notariusza. Angażowanie „na siłę” sądu naprawdę nie zwiększa trwałości więzów małżeńskich. Obciąża za to sędziów pracą, którą mogliby skierować bardziej optymalnie. Biorąc pod uwagę, że rozwody bez orzekania o winie stanowią ponad 75% całości, to wprowadzenie możliwości rozwiązania małżeństwa bez każdorazowego angażowania sądów pozwoli istotnie zwiększyć zasoby sędziów i wykorzystać je mądrzej.
Druga kwestia to ograniczenie sporów bagatelnych. Tam gdzie sędzia rozstrzyga czyjąś sprawę o pietruszkę, nie rozstrzyga sprawy życiowo ważnej dla kogoś innego. Nie przyjmuję argumentów przeciwników, że każdy obywatel ma prawo się sądzić choćby o 50 groszy, bo dla niego te 50 groszy może być ważne. Gdybyśmy żyli w świecie nieograniczonych zasobów tj. nieograniczonej ilości sędziów i sądów to zgoda. Uważam natomiast, że czas sędziów jest zbyt drogi i zbyt cenny, aby marnować go w sporach o nic. Rozwiązaniem problemu jest odpowiednia bariera wejścia – czyli opłaty sądowej pozwalającej pokryć minimalne koszty pracy sędziego i sądu przy rozpoznaniu sprawy. Przypuszczam, że nie będą one mniejsze od kilkuset złotych.
Ograniczenie zadań w sądach rejestrowych i wieczystoksięgowych. Te również angażują spore zasoby. Czynności te mogą być nie tyle dokonywane, co nadzorowane przez sędziów. Z kolei samych wpisów dokonywać mogliby notariusze, przed którymi dokonano czynności notarialnych. Takie rozwiązanie z jednej strony przyspieszyłoby i usprawniło chociażby obrót nieruchomościami. Z drugiej dołożyłoby notariuszom kolejnych zadań, za które obywatelowi pozostałoby dodatkowo zapłacić.
5. Zwiększenie ilości sędziów.
W znanym powiedzeniu, że można wybrać tylko dwie spośród trzech cech: „szybko-tanio-dobrze”, ja wybieram szybko i dobrze. Wymiar sprawiedliwości, który wymierza ją po kilku latach samo przez się nie może być uznany za dobry. Sytuacje, gdzie pozew złożono w 2019, pierwsza rozprawa odbędzie się w 2024, a wyrok w pierwszej instancji zapadnie może w 2027 to kpina. Pomijam już kwestie dowodowe jak chociażby przesłuchiwanie świadków i ich wiarygodności – spróbujmy przypomnieć sobie dokładny przebieg rozmowy z zeszłego tygodnia. Przypomnienie sobie z kim spotkałem się w zeszłym miesiącu napawa trudności, a wiarygodne przedstawienie przebiegu zdarzenia sprzed kilku lat i umieszczenia go w odpowiednim kontekście to kompletna fikcja.
Dobry wymiar sprawiedliwości opiera się na mądrych i przemyślanych wyrokach. Takich wyroków nie będą wydawać sędziowie mający do rozpoznania w jednym czasie kilkaset spraw. To wymiar sprawiedliwości oparty na doraźnym podejmowaniu decyzji. Rozpatrywaniu spraw nieskomplikowanych i unikaniu tych złożonych. Dochodzą do tego kwestie czysto psychologiczne – człowiek obarczony niekończącą się ilością pracy w średniej perspektywie czasu (nie mówiąc o długiej perspektywie) traci motywację, jest przemęczony, a ostatecznie obojętnieje. Fatalny zestaw cech dla człowieka, który ma rozstrzygać o czyjejś życiowo ważnej sprawie.
Polepszenie jakości orzeczniczej wymaga zwiększenia ilości sędziów – zwłaszcza w dużych ośrodkach. Zadanie jest jednak trudniejsze niż się wydaje – nie wystarczy tylko szerzej otworzyć furtki do zawodu sędziego. Każdemu nowemu sędziemu trzeba zapewnić miejsce pracy dla niego i personelu pomocniczego, a także zwiększyć ilość sal rozpraw. To z kolei wymaga budowy nowych sądów. A to już perspektywa dłuższa niż jedna kadencja.
Zdaję sobie sprawę, że proponowane recepty są niepopularne. Ich wdrożenie – jeśli kiedykolwiek nastąpi – będzie drogie zarówno w sensie wydatków jakie trzeba ponieść, jak również kosztów politycznych, czy społecznych. Wprowadzenie rozwodów przed notariuszem to niemal obrazoburstwo dla bardziej konserwatywnych obywateli. Dla profesjonalnych pełnomocników to zmniejszenie tortu. Znaczące podwyższenie opłat sądowych to ograniczanie najbiedniejszym prawa do sądu, a likwidacja małych sądów to prawo uczyni jeszcze mniej osiągalnym. Tak, zmiany sądownictwa spowodują, że będzie ono drogie, bo tanie już było i jest, a jakie jest każdy widzi.
Artykuł opublikowany również w serwisie #Rzeczpospolita
https://www.rp.pl/sady-i-trybunaly/art39638681-jak-uzdrowic-polski-system-sadownictwa-jest-na-to-piec-recept